Rozdział 3
Widział zwalniające auto a wewnątrz mężczyznę przeładowującego długolufową broń.
To wystarczyło, aby zareagować tak, jakby miał do czynienia z terrorystami: „Rozbroić, skrępować i czekać na policjantów”.
– Tu komenda, zostaw ich… – Dobiegał głos dyżurnego komendy w samochodzie Dominika, gdy chłopak już pędził w stronę nieznanych ludzi.
To, co się później stało, było ogromnym zaskoczeniem dla pasażerów czarnego suwa i trwało ułamki sekund.
Zatrzymywali właśnie auto przy granatowym fordzie i wyskakiwali z pojazdu, gdy padły w ich kierunku dwa granaty hukowe i jeden gazem obezwładniającym. Otumanieni momentalnie padli, jak i gdzie stali. Dominik już przy nich był. Nie zdążyli nawet się zająkać czy podnieść broń do strzału.
Strażnik systematycznie okrążył auto, zbierając broń. Zabezpieczał ją w bagażniku alfy. Wrócił szybko i krępował ręce, nogi nieznajomych. Sprawnie zaciągał ich obok poprzednich na trawę przy drodze.
Po dziesięciu minutach działania i ogromnego pobudzenia Dominik skończył pracę. Niemal się dusił.
Zdjął z twarzy maskę przeciwgazową i rozejrzał wokół.
Dostrzegł białą skodę stojącą przed wypalonymi już dwoma flarami na wschodzie. Podszedł do niej i pochylił się przy oknie kierowcy.
– Można przejechać – uśmiechnął się do starszej pani, która opuściła szybę.
– Dominik – rozpoznała go – a co to za ćwiczenia?!
– O, proszę się nie martwić, wszystko jest pod kontrolą, można jechać dalej.
Wyciągnął zza paska lizaka drogówki i zaczął kierować ruchem. Kilka aut i autobus miejski przejechał bardzo wolno.
– Brawo straż miejska! – Rozległ się okrzyk ludzi siedzących w autobusie.
Chwilę później usłyszał ryki syren aut policyjnych i warkot śmigłowca. Na miejscu zdarzenia pojawiła się jednostka pościgowa w liczbie sześciu aut. Byli także antyterroryści z województwa.
– Szybko im jakoś poszło – był zdziwiony obecnością wyborowych jednostek.
Przybyli policjanci brali się szybko do pracy. Zabierano z rowów i trawy skrępowanych mężczyzn i umieszczano w więźniarkach. Byli oszołomieni i głusi na pytania.
Wreszcie pojawiły się śmigłowce stacji telewizyjnych, które chciały nakręcić swoje materiały dla widzów, a także komendant powiatowy.
Dominik stał przy swoim aucie bez włączonego koguta na dachu.
Podszedł do niego komendant uśmiechnięty od ucha do ucha.
– Dominik – zaczął – niech cię uściskam!
Zrobili zwyczajowego misia i wymienili kilka zdań.
– Jak to się stało, że zgarnąłeś tych bandziorów?!
– Praca, nic więcej.
Komendant popatrzył na niego podejrzliwie i z uznaniem.
– Rozumiem, ale co, stałeś tutaj na łuku i założyłeś im kolczatkę, dlaczego? Słuchałeś komunikatów radiowych? Nie bałeś się?
– Komunikatów?
– Cała Polska żyje tym sensacyjnym pościgiem?
– A, to nie wiedziałem. Ford omal nie przejechał dzieciaków, panie komendancie, więc ruszyłem za nim w pościg, przegoniłem i takie tam.
– A jak złapałeś ich obstawę, czemu nie uciekałeś, przecież było ich aż pięciu?!
Dominik uśmiechnął się.
– Poczęstowałem ich granatami hukowymi. Nie ma o czym mówić.
W tej chwili do komendanta podszedł inny policjant i coś mu tłumaczył. Następnie zadzwonił telefon komórkowy i komendant z kimś rozmawiał, a w zasadzie tylko przytakiwał. Gdy skończył, odwrócił się do Dominka.
– Ale wiesz, kim są zatrzymani?
– Nie mam pojęcia, dla mnie to pirat drogowy i bandziory.
Komendant pokiwał głową.
– Cóż, media od rana trąbiły, że ten z forda to największy bandyta skazany na karę dożywocia. Sprawa jednak bardziej się komplikuje. Mamy do czynienia z terrorystami, ale o tym nie wolno mówić głośno. W ogóle, Dominik, jakby to powiedzieć…
Strażnik patrzył się na niego ze zrozumieniem.
– Żeby ciebie chronić, wolimy podać mediom inną wersję. Chyba nie będziesz miał nic przeciwko temu?
– No, jasne, wiadomo – uśmiechnął się – wolę się od nich trzymać z daleka.
– To świetnie. Ja oczywiście złożę raport i przedstawię cię do nagrody, a właśnie. Wiesz, że europejskie biuro FBI wyznaczyło nagrodę za tych drani?
Strażnik Dudek nie chciał być niegrzeczny, więc kiwał potakująco lub przecząco głową.
– Nie zdziw się, jak na twoim koncie pojawi się spora sumka.
– To świetnie, komendancie! Muszę już wracać do pracy. Poradzi pan sobie ze wszystkimi formalnościami? A, proszę nie zapomnieć zabrać uzbrojenia tych ludzi, zmagazynowałem ją w trawie koło rowu. Do widzenia!
Mówiąc to, odszedł, a po chwili wsiadł do auta i odjechał.
Policjant stał w asyście kilku innych ubranych po cywilnemu z odznakami na piersiach. Byli w centrum akcji, filmowały ich stacje i pojawili się dziennikarze. Podsuwali im pod nos mikrofony i prosili o komentarz.
– Panie komendancie – zaczął jeden – jak dokonaliście tego zatrzymania i ilu było bandytów?
Komendant zastanawiał się chwilę.
– Okazało się, że zbieg z więzienia jest członkiem tajnej organizacji przestępczej. Jadący z nim nie byli zakładnikami, ale wspólnikami. Dodatkowo od pewnego momentu eskortowała ich inna grupa pięciu uzbrojonych najemników, byłych komandosów. Śledztwo pokaże, jakie były ich dalsze plany. Na razie tyle mam do powiedzenia. Dziękuję.
– A kto właściwie zatrzymał bandytów, bo słyszeliśmy, że zrobił to jeden człowiek?! – Domagał się odpowiedzi dziennikarz.
– To był praca zespołu szybkiego reagowania, który tego typu akcje ćwiczy codziennie. Dziękuję…
Rozdział 1 Rozdział 2 Rozdział 3