Rozdział 1
Redaktorzy prowadzący audycje informacyjne latami czekają na newsy i sensacyjne wydarzenia, które dadzą im stuprocentową oglądalność. Gdy ni stąd ni zowąd pojawiają się, widzowie zamierają i pragną wiedzieć więcej. Tym razem też tak było.
„Nareszcie coś się dzieje!”, „Nareszcie jesteśmy potrzebni!” – przemykało przez głowy prowadzącym południowe wiadomości serwisów informacyjnych. Reżyserzy stacji tv i ich wydawcy żądali natychmiastowego zaangażowania śmigłowców.
Telefony prezesów i właścicieli stacji komercyjnych rozgrzewały się do czerwoności.
Ponawiany komunikat w mediach brzmiał mniej więcej:
– Podczas przewozu więźniów na południu Polski z aresztu tymczasowego do placówki o zaostrzonym rygorze zbiegł morderca skazany na dożywocie za zabójstwo z wyjątkowym okrucieństwem trzech osób. Podczas ucieczki z konwoju ranił dwóch funkcjonariuszy i zabrał im broń. Porwał do auta dwójkę przypadkowych przechodniów i skierował się na wschód w stronę wielkiej aglomeracji…
Nikt ze słuchaczy nie chciał być na miejscu porwanych i wszyscy łączyli się z nimi w poczuciu empatii.
Komentatorzy radiowi mówili o próbie przebicia się do wielkiego miasta i schronienia w środowisku gangów lub ucieczce za granicę do Czech lub Austrii. Inni podkreślali, że zbieg to psychopata, który już zabił i będzie nadal zabijał każdego, kto stanie mu na drodze. Cały kraj czuł atmosferę wielkiej policyjnej obławy.
– To po prostu zwierzęcy instynkt samozachowawczy. – Mówiła w radio pani psycholog. – Sprawca zdaje sobie sprawę, że resztę życia spędzi w zamknięciu, więc nie ma nic do stracenia. Jest zdeterminowany i bezwzględny…
*
W tym samym czasie na obrzeżach małego miasteczka strażnik miejski Dominik Dudek asystował grupie przedszkolaków przy przejściu przez jezdnię. Szli na wycieczkę i piknik do parku.
Młody chłopak w mundurze strażnika miejskiego uśmiechał się życzliwie do maluchów i witał ich opiekunki. Znali go tutaj i lubili wszyscy.
Jeszcze kilkoro dzieci miało przejść, gdy z oddali dobiegł go głos silnika auta. Zobaczył pędzące auto. Zbliżało się za szybko jak na teren zabudowany, dlatego wstrzymał pochód dzieci przez pasy i stanął na chodniku razem z nimi.
Kierujący pojazdem widząc pieszych na pasach nawet nie zwolnił. Przemknął obok dzieci, ignorując wszelkie znaki drogowe i podskakując z tupetem na progach hamujących.
Dominik kiwnął ręką na dzieci. Wycieczka bezpiecznie ruszyła przez pasy i dalej w swoją stronę.
– Pirat drogowy! – Podsumowała nauczycielka. – Miał rejestrację z województwa.
– Tacy to myślą, że wszystko im wolno… – Dodała druga.
Strażnik uśmiechnął się do pań na pożegnanie i wsiadł do auta. Dostał je od ojca na dziewiętnaste urodziny. Przed służbą dokręcał na dachu podświetlaną tablicę z napisem „Straż miejska” przerobioną ze starej taksówki. Gminy nie było stać na pojazd dla straży miejskiej, dlatego Dominik miał pozwolenie na używanie swojej alfy.
Ruszył energicznie i dwieście metrów dalej zjechał w boczną ulicę.
Tutaj włączył tablicę i migoczące światła z przodu, a następnie przyśpieszył. Mimo prędkości oddalającego się pirata miał nad nim przewagę. Znał teren i wiedział, że za miastem jest dość długi łuk, po którym trzeba jechać ostrożnie. Na jego zakończeniu znajduje się często zamykana o tej porze rogatka. Nadjedzie tam niebawem ekspres Katowice-Poznań. Z pewnością nie zatrzyma się przed przejazdem i nie ustąpi miejsca pędzącemu fordowi.
Kimkolwiek był pirat, będzie musiał zwolnić i być może zatrzymać się przed przejazdem.
*
Dominik zatrzymał auto przed drogą krajową i wyskoczył na zewnątrz.
Podbiegł do otwierającego się bagażnika i wyjął z niego kolczatkę. Przebiegł kilka metrów na zachód w stronę spodziewanego pojawienia się pirata i szybkim ruchem rozwinął ją na drodze.
Na czarnej taśmie widniał podwójny szereg metalowych kolców mało widocznych na asfalcie.
Wrócił do bagażnika, wyciągnął i założył na siebie kamizelkę kuloodporną, schował do kieszeni opaski mocujące pełniące rolę kajdanek i magazynek z gumowymi kulami. Sprawdził broń i wcisnął ją do kabury. Rzucił okiem na granaty hukowe i dwa gazowe. Zagarnął je i wsadził do kieszeni. Był skoncentrowany i sprawiał wrażenie, jakby czynności te wykonywał setki razy.
Złapał flary sygnalizacyjne. Podbiegł w przeciwną stronę, zapalił jedną i rzucił na drogę, aby nadjeżdżający ze wschodu kierowcy hamowali. Następnie biegiem wrócił przed kolczatkę, rzucił drugą flarę ostrzegawczą, stanął i czekał.
Wkrótce usłyszał hałas rozpędzonego pociągu przejeżdżającego daleko za drzewami, a potem ryk silnika rozpędzającego się auta. Analizował sytuację i odruchowo wyciągnął pistolet z magazynkiem pełnym gumowych pocisków. Z bliska potrafią zniszczyć każdego zadufanego w sobie przestępcę.
Nie miał wątpliwości, że właśnie z takimi ludźmi zetknął go właśnie los. Podczas ostentacyjnego przejazdu przed przedszkolakami zauważył na tylnym siedzeniu mężczyznę z bronią w ręku. Pasażer siedzący obok kierowcy także miał broń prawdopodobnie gotową do strzału.
Dominik podświadomie uznał, że osoby znajdujące się wraz z piratem drogowym w pojeździe to przestępcy i należy ich niezwłocznie zatrzymać.
Rozdział 1 Rozdział 2 Rozdział 3