Współczesny salon zamożnych ludzi.
Kamil.
Chyba zaraz powinni być.
Agata.
Ojciec będzie miał ci za złe, że nie poszedłeś na uroczystość.
Kamil.
Nie mogę mu przy wszystkim przyklaskiwać.
Agata.
Ale wręczenie nagrody jest dla niego bardzo ważne.
Kamil.
Nic nie rozumiesz.
Agata.
Rozumiem. Uważasz, że ta nagroda mu się nie należy.
Kamil.
Zbyt prosto powiedziane.
Agata.
Ale o to mniej więcej chodzi?
Kamil.
Mniej więcej.
Agata.
Ja oczywiście nie znam się na waszych sprawach.
Kamil.
Przestań mnie już męczyć
Agata.
Mogłeś to zrobić ze względu na matkę i siostrę.
Kamil.
Przez całe życie robię wszystko ze względu na nich.
Agata.
Wszystko, jesteś pewien?
Kamil.
Tak, wszystko. Zawsze mi mówili, zrób to, zrób tamto, bo nie wypada, bo tak powinno być, co powiedzą sąsiedzi, rodzina, koledzy.
Agata.
Może mieli rację?
Kamil.
Racje, racje! Wiecznie słyszę tylko o racjach. Świat bez racji chyba by nie istniał!
Agata.
Są przecież jakieś wskaźniki?
Kamil.
Mówisz jak oni. Matka wciąż mi powtarza: „Słuchaj ojca, on wie, dużo przeżył”. W domyśle: „A ty jesteś nikim”?
Agata.
Nie przesadzaj, ona martwi się o ciebie.
Kamil.
Jedyne co potrafi matka.
Agata.
A któż ma się martwić o dzieci?
(ma łzy w oczach)
Kamil.
Niech się martwi!
Agata.
O mnie nikt nigdy się nie martwił.
Kamil.
No, przestań się rozczulać, nie płacz. Kto wie, może jesteś szczęśliwsza ode mnie.
Agata.
Jesteś taki oschły.
Kamil.
Mylisz się, przecież wiesz, ile dla mnie znaczysz.
Agata.
Tak, mówisz o tym od czasu do czasu, ale bez przekonania.
Kamil.
Nie mogę ci stale powtarzać, że cię kocham.
Agata.
A może to nieprawda?
Kamil.
Posłuchaj, to chyba jasne, że gdybym cię nie kochał, nie siedziałbym tu teraz z tobą?
Agata.
I tak myślami jesteś daleko.
Kamil.
Ty znowu swoje. Ciągłe powtarzanie dewaluuje pojęcia.
Agata.
Zdaje mi się, że jestem ci ciężarem.
Kamil.
Nawet nie wiesz, jak bardzo mi jesteś potrzebna.
Agata.
Nie wierzę.
Kamil.
W jaki sposób mam ci udowodnić? Chcesz, to jutro weźmiemy ślub?
Agata.
Chcę, ale twoi rodzice…
Kamil.
Znowu oni! Nic mnie nie obchodzi, co oni o tym sądzą.
Agata.
Trzeba czekać, zapowiedzi i inne sprawy…
Kamil.
Ee, jutro się z tobą ożenię.
Agata.
Jak oni to przyjmą?
Kamil.
Nic im nawet nie powiem.
Agata.
Nie zaprosimy ich na przyjęcie?
Kamil.
Nie będzie żadnego przyjęcia.
Agata.
Obrażą się na nas i nie będą się odzywać.
Kamil.
Jakoś to przeżyjemy.
Agata.
Ale tradycja…
Kamil.
Do jasnej cholery z tradycjami, mam tego serdecznie dosyć.
Agata.
Dlaczego, mi się to podoba. Zawsze marzyłam o białej sukni.
Kamil.
Biel jest kolorem dziewictwa, ale by się uśmiali…
Agata.
No tak, zrobiłabym ci tylko złą reklamę przed prasą.
Kamil.
Nie będzie żadnej prasy, co ci znowu odbiło?!
Agata.
Zlecą się, jak tylko usłyszą o twoim ślubie, jesteś sławny.
Kamil.
Tak. Sławny syn swego ojca.
Agata.
Ale zaprosimy moje koleżanki?
Kamil.
Czy to nasze wesele, czy twoich koleżanek?
Agata.
Alei.
Kamil.
Męczysz mnie. Idź, wstaw wodę, napijemy się herbaty.
Agata.
Chyba idą, drzwi otwarte?
Kamil.
Tak, wstaw więcej wody.
Wchodzi ciotka.
Ciotka.
Dzień dobry, nie ma ojca?
Kamil.
A, ciocia, proszę siadać, lada chwila powinni się zjawić.
Ciotka.
Dziękuję.
Kamil.
Napije się ciocia kawy?
Ciotka.
Nie, dziękuję, dla mnie trochę za późno na kawę o tej porze.
Kamil.
Ale herbaty ciocia nie odmówi?
Ciotka.
Nie rób sobie kłopotu.
Kamil.
Żaden kłopot.
Ciotka.
Wiesz, nie mieliśmy wczoraj czasu z mężem złożyć twemu ojcu życzeń. Kamil. Drobiazg, pewnie nawet nie zwrócił uwagi.
Ciotka.
Jest teraz bardzo zajęty.
Kamil.
A co tam u was słychać?
Ciotka.
Po staremu. Dlaczego nas kiedy nie odwiedzisz?
Kamil.
Mam mało czasu, wie ciocia, studia i inne zajęcia.
Ciotka.
Słyszałam, że poszedłeś śladem ojca?
Kamil.
Nie rozumiem?
Ciotka.
Twoja siostra mówiła, że tydzień temu też dostałeś jakąś nagrodę.
Kamil.
A, tak, rzeczywiście.
Ciotka.
Ja tam nie wiem, przyznam, nie czytam nic ostatnio, ale w prasie pisali…
Kamil.
A co mnie tam prasa obchodzi! Przepraszam ciocię, jakaś nerwowa atmosfera mi się udziela.
Ciotka.
Rozumiem, te wszystkie przeżycia… Musisz być naprawdę dumny z ojca?
Wchodzi Agata
Agata.
Już wstawiłam, dzień dobry.
Kamil.
Ciociu, to jest moja narzeczona, Agata.
Ciotka.
Bardzo mi miło, słyszałam o pani…
Kamil.
Co ciocia słyszała?!
Ciotka.
Eee, nic takiego…
Kamil.
A co konkretnie?
Agata.
Kamil, nie unoś się.
Ciotka.
No to ja chyba pójdę…
Agata.
Niech pani poczeka, zaraz pewnie przyjdą.
Kamil.
Idę do swojego pokoju.
Wychodzi.
Agata.
Proszę wybaczyć Kamilowi, jest zdenerwowany.
Ciotka.
Wdał się w ojca, znam go od lat, zawsze pokazywał swoje fochy. Pamiętam, byliśmy tu dawno temu z mężem. Kamil nie chciał wtedy zagrać na pianinie, chociaż ojciec mu kazał i wszyscy go prosili. Chyba od tej pory jest jakiś zawzięty. Stał się kłótliwy i przewrażliwiony.
Agata.
Mogę wiedzieć czym pani się zajmuje?
Ciotka.
Jestem księgową, podobnie zresztą jak matka Kamila. Mój ojciec uparł się i postanowił zrobić z nas księgowe.
Agata.
I udało mu się, to dobra praca.
Ciotka.
Tak, nie narzekam.
Agata.
O, chyba ktoś wchodzi do mieszkania, wracają z bankietu.
Ciotka.
Nareszcie.
Wchodzą, witają się.
Ojciec.
Witam drogą szwagierkę!
Ciotka.
Dzień dobry, właśnie przyszłam pogratulować ci nagrody. Wybacz,
dowiedzieliśmy się wczoraj, ale mąż wyjeżdżał właśnie w interesach…
Ojciec.
Nic nie szkodzi, moja droga, dziękuję, dziękuję.
Iwona.
Witam drogą ciocię. Piotrze, przywitaj się z ciocię.
Matka.
To dobrze, że nas odwiedziłaś. O, Agata, a gdzie Kamil?
Agata.
Nastawiłam wodę, zaraz będzie herbata, pójdę po Kamila.
Wychodzi.
Ciotka.
Trochę sobie poplotkowałyśmy z twoją synową.
Ma tka.
Z kim? Jaką synową?
Ciotka.
Kamil przedstawił mi ją jako swoją narzeczoną…
Ojciec.
Że co, narzeczoną? Nic mi o tym nie wiadomo?
Iwona.
Siadajcie. Piotrze, chodź, pomożesz mi przygotować małą kolacyjkę. Pewnie trochę jesteś głodny, ojcze?
Ojciec.
Przyznam, że zjadłbym coś. On ma zamiar się z nią żenić?
Iwona z mężem wychodzą.
Matka.
Zostawmy te sprawy na później, kochanie.
Ciotka.
Jak tam było na bankiecie?
Matka.
Wyobraź sobie, była cała elita.
Ciotka.
To się rozumie, twój mąż to wielki człowiek, nawet w telewizji o nim mówią.
Matka.
Telewizja też była na uroczystości. Mają pokazywać wręczenie nagrody jeszcze dzisiaj, w ostatnim dzienniku.
Ciotka.
To możecie sobie nagrać na video.
Matka.
Przygotowałam specjalną kasetę na tę okoliczność. Mam już zresztą nagrane cztery kasety z wywiadami i pogadankami mego męża, programy z jego udziałem, a także filmy zrobione według jego scenariuszy. Niedługo będzie więcej, tym razem serial nakręcony według jego powieści.
Ciotka.
Jaka musisz być szczęśliwa?
Matka.
A ty byś nie była?
Ciotka.
Ależ oczywiście.
Ojciec.
To mówisz, że on się żeni? To niemożliwe!
Matka.
Uspokój się kochany, miałeś wyczerpujący dzień.
Ojciec.
Łatwo ci powiedzieć, nie przejmuj się, a co z jego karierą?
Matka.
To mu przejdzie…
Ojciec.
Co mu przejdzie?! To ja tyle się staram, rozmawiam z nim, pouczam, proszę, a on nawet mnie nie słucha. Byłoby nie do pomyślenia, gdyby to lub coś podobnego usłyszał mój ojciec ode mnie. Żeni się, i to z kim!
Matka.
Zmieńmy temat, nie wszystkich obecnych on dotyczy.
Ojciec.
O nie, ja mu powiem, co o tym wszystkim sądzę, i o niej też!
Matka.
Opanuj się!
Ojciec.
On mnie lekceważy. Nawet nie zjawił się na bankiecie urządzonym na cześć swego ojca!
Matka.
A co u ciebie słychać?
Ciotka.
Jakoś powoli, powoli, bez szarpaniny.
Matka.
Jak firma prosperuje?
Ciotka.
Dziękuję, mam ten komfort psychiczny, że mój mąż dba o wszystko, jest bardzo pracowity, wszystkiego sam dogląda.
Matka.
Słyszałam, że spółka przynosi niezłe dochody?
Ciotka.
Nie narzekamy.
Iwona z mężem wnoszą półmiski z kanapkami i herbatę.
Matka.
Siadajmy do stołu, zjemy małą kolację i porozmawiamy.
Iwona.
Piotrze, zapomniałeś o przyprawach.
Ojciec.
Idź no córko i zawołaj, a raczej zaproś tu swego brata, jak to
się wyraził, z jego narzeczoną?!
Matka.
Nie rób zamieszania, uspokój się.
Ciotka.
Coś ci dolega, drogi szwagrze?
Ojciec.
Też mi, dajcie spokój tej troskliwości, zajmijcie się kanapkami.
Wraca Iwona
Iwona.
Już idą ojcze. Byłeś dzisiaj wspaniały! Żeby ciocia widziała minę prezesa klubu pisarzy?!
Ciotka.
A co się stało ?
Iwona.
Nic takiego, tyle że nagrodę wręczał sam minister. Prezes chyba już niedługo będzie prezesował, co o tym sądzisz ojcze ?
Wchodzi Kamil i Agata, są wszyscy.
Kamil.
Dobry wieczór wszystkim.
Matka.
A, jesteś drogi chłopcze.
Kamil.
Jesteśmy, mamo. Agata, siadaj tutaj, koło mnie.
Iwona.
Więc jak ci się podoba ojcze funkcja prezesa klubu?
Ojciec.
Nikt mi nie dawał jeszcze takiej propozycji.
Piotr.
Ale to wisi w powietrzu, na pewno tata otrzyma jutro zaproszenie do klubu na debatę.
Iwona.
Z wiceministrem ma się rozumieć, który powie: „Gratuluję nagrody, ale pańskie dzieło dopiero się zaczyna!” W teczce będzie miał pisemną nominację. Ojciec. Mianowanie nowego prezesa nie odbywa się w ten sposób, musi być zebranie członków klubu.
Piotr.
O, to chyba da się zrobić, ogłoszenie w gazecie i się zlecą.
Ojciec.
Musi być obecnych sześćdziesiąt procent członków, nie licząc kompletu członków zarządu.
Iwona.
Zarząd siedzi na miejscu, więc to żaden problem.
Ciotka.
A gdyby na zebranie nie stawiła się wymagana liczba?
Iwona.
Co też ciocia, oni lubią takie przyjęcia.
Piotr.
Rzuci się do gazet hasło wybory i się zlecą na stypę.
Kamil.
Co ty możesz o tym wiedzieć, pantoflarzu.
Iwona.
Kamil, jak śmiesz tak mówić do mojego męża?!
Matka.
Przeproś go syneczku.
Ojciec.
I to natychmiast, jeśli chcesz siedzieć z nami!
Matka.
Nie krzycz kochanie.
Ojciec.
Przestań mnie uspokajać.
Kamil.
On mnie obraził.
Ojciec.
Masz robić co do ciebie mówię, przeproś go natychmiast.
Kamil.
On obraził wszystkich literatów, więc ciebie również.
Ojciec.
Nie dyskutuj ze mną!
Kamil.
Dobra stary, przepraszam cię, uniosłem się. Przepraszam za nieobecnych, ojciec może cię sam przeprosić w swoim imieniu.
Iwona.
Za kogo ty się właściwie uważasz? Chyba ojciec lepiej wie, czy Piotr naruszył jakieś prawa, czy nie?
Kamil.
No tak, ojciec lepiej wie, kto pisze, a kto lubuje się tylko w zebraniach i czeka na pomysły.
Matka.
Przestańcie dyskutować, nie możemy zjeść spokojnie?
Ciotka.
Oglądaliście pokazy mody w telewizji, jakiegoś Francuza?
Agata.
Tak, widziałam…
Ciotka.
Nie wiem, dla kogo oni szyją takie wystawne stroje, kogo dzisiaj na nie stać ?
Matka.
To nie są kreacje dla normalnych kobiet, te modelki są takie wychudzone.
Ciotka.
Wiesz dlaczego?
Matka.
Może dlatego, że takie młode? Wśród młodzieży panuje moda na szczupłe sylwetki.
Ciotka.
Mnie się wydaje, że oszczędzają na materiale, który jest bardzo drogi. Iwona. To mężczyźni gustują w chudych. Czego my się dla nich nie wyrzekam. Piotrze, podaj kanapkę swojej żonie.
Piotr.
Mój kolega opowiadał mi, że te modelki nie mają żadnego wykształcenia. Są równie piękne co głupie.
Kamil.
Ty niestety nie mógłbyś zostać modelką.
Piotr.
Jak to, o co ci chodzi?
Kamil.
W najlepszym wypadku manekinem.
Matka.
Kamilu czy zawsze tak będziesz rozmawiał ze swoim szwagrem?
Kamil.
Potrafię zrozumieć jego uszczypliwe aluzje.
Ojciec.
Tobie się zdaje, żeś wszystkie rozumy pozjadał!
Kamil.
Nie pozwolę z siebie drwić byle komu.
Ojciec.
Tego już za wiele! Twoja miarka się przebrała. Albo natychmiast przeprosisz Piotra, albo…
Kamil.
Albo co?
Ojciec.
Albo wyrzucę cię z domu!
Kamil.
A co na to powie prasa i twoi mitolodzy, bo mojej siostrze i tobie wyraźnie ulży?
Matka.
Mówisz do ojca, dziecko, powinieneś go przeprosić za ten ton.
Ciotka.
O której będzie ta transmisja w telewizji?
Kamil.
Przepraszam więc jeszcze raz za brak cierpliwości ojca, który nie chce słuchać, umie tylko wydawać polecenia i nakazy moralne.
Iwona.
Piotrze, pomóż mi posprzątać ze stołu.
Piotr.
Masz rację, chodźmy do kuchni, wrócimy, gdy się tu uspokoi.
Iwona.
Nikt cię o zdanie nie pytał!
Zbierają naczynia i wychodzą.
Ciotka.
No to na mnie już czas.
Matka.
Posiedź jeszcze trochę, tak rzadko się widujemy.
Kamil.
Niech ciocia zostanie.
Ciotka.
Stanowczo się zasiedziałam.
Agata.
Chodźmy do pokoju, musisz jeszcze poczytać na jutro.
Kamil.
Tutaj mam lepszą szkołę, praktyczną.
Ciotka.
Do widzenia.
Matka.
Odprowadzę cię.
Żegna się i obie wychodzą.
Ojciec.
Zdaje się, że musimy porozmawiać. Sami.
Agata.
To może ja pójdę do pokoju.
Kamil.
Nie, siedź tutaj.
Ojciec.
Posłuchaj no, ja chcę rozmawiać tylko z tobą!
Kamil.
Dobrze, Agata, zaczekaj na mnie w moim pokoju. Słucham ojcze?
Agata wychodzi, zostają sami.
Ojciec.
Już dawno zauważyłem, że nie podoba ci się w moim domu. Daję ci wszystko, czego tylko zapragniesz, w zamian żądam posłuszeństwa, no, w każdym razie szacunku, nie uśmiechaj się głupio. Jednak ty nawet gdy milczysz, dajesz odczuć, że traktujesz wszystkich jak robaki. Obrażasz swoim zachowaniem matkę, twoja siostra wiecznie się na ciebie skarży, nie mówiąc już o szwagrze, którego masz za nic. Czego ty właściwie chcesz ?
Kamil.
Abyś w końcu przestał wszystkich tyranizować! Czego by się w domu nie zrobiło, zawsze ty masz ostatnie zdanie. Jesteś alfą i omegą praw rządzących życiem twoich bliskich. Wszystkim, począwszy od sąsiadów, skończywszy na ciotkach udzielasz wskazówek i mówisz, jak mają postępować. Uważasz siebie za nieskazitelnego, przebija z ciebie pycha i duma. Ten dom nie jest domem, ale twoim własnym mauzoleum, po którym wszystkich oprowadzasz!
Ojciec.
No, nie przesadzaj. Nigdy nie mówię nikomu o sobie, dobrze o tym wiesz.
Kamil.
Ale z matki i Iwony zrobiłeś kapłanki swojej świątyni!
Ojciec.
A co złego w tym, że twoja matka czy siostra pochwalą się przed kimś osiągnięciami swego męża czy ojca. Trzeba mieć w tym życiu jakieś miłe chwile. A może mają się chwalić tobą? Powiedz im.
Kamil.
W każdym twoim słowie jawi się ironia skierowana pod moim adresem. Nawet tego pantoflarza nauczyłeś myśleć podobnie. Twoja duma chyba nie oznacza, że wszystko co miałeś do powiedzenia twórczego, zostało już powiedziane? Czyżbyś się wypalił? Zestarzałeś się ojczulku.
Ojciec.
Nie mów tak do mnie, czasem mi się wydaje, że jestem młodszy od ciebie. To ty zachowujesz się jak starzec, ty nim jesteś.
Kamil.
Nie obrażaj mnie. Śmieję się i na przykład to umiem robić dobrze. Jednak w tym domu można się śmiać wtedy, gdy ty się śmiejesz, z tego, co ty uznasz za śmieszne. Nikt nie potrafi się szczerze cieszyć. Cieszy ich tylko twój sukces. Własnych sukcesów nikt tu nie ma, zresztą i tak złożyliby ci je w hołdzie. Ale ja chcę własnego życia! Ty usypiasz moją osobowość, przykładasz do niej miarę własnych dokonań i prawd, które brzmią inaczej niż moje pragnienia! Czy ty tego nie potrafisz zrozumieć?
Ojciec.
A więc to normalny bunt, odwieczny konflikt pokoleń? A, no to buntuj się synu, buntuj, twój ojciec też się buntował…
Kamil.
Tak, tak, zaraz powiesz, że to z tego buntu zrodziły się twoje arcydzieła,
znam to…
Ojciec.
To dopiero przyszłe pokolenia docenią. Jesteś indywidualistą, to
dobrze. Tyle że niepotrzebnie obnosisz się z tym i wciąż to manifestujesz.
Kamil.
I tu jest właśnie cała twoja natura! Powiedz mi, skąd bierze się u ciebie to odwiecznie przestarzałe podejrzenie, że każdy coś manifestuje, teraz mi wmawiasz, że i ja coś manifestuję! Nie widzisz jak ty sam chodzisz napuszony, napompowany swoją chwałą, grasz intelektualistę, wieszcza? Czy nie widzisz, jaki jesteś w tym śmieszny?
Ojciec.
Dlaczego mam być zbyt skromny? Te wszystkie brawa i nagrody, które dzisiaj otrzymałem, nie zostały mi dane za darmo. To wynik mojej wieloletniej pracy. Tytuł jednego z najlepszych nie spadł ot tak z nieba.
Kamil.
Ciesz się, nikt ci tego nie broni, ale niech to będzie radość trochę krytyczna. Twoja radość ciągnie cię w dół.
Ojciec.
Bawisz się w psychologa?
Kamil.
Spójrz w przeszłość. Cieszyłeś się swoimi książkami, krytyka milczała. Byłeś załamany. Dzisiaj dostałeś nagrodą za zwykłą szmirę, bo tak można określić twoją ostatnią powieść, to publicystyka i to bardzo zła, czysta polityka i kombatanctwo, a nie literatura!
Ojciec.
Zdaje się, że przemawia przez ciebie zazdrość. Napisałeś dramat, którego nikt nie rozumie. Tak naprawdę chcesz być już wielkim i znanym pisarzem. Niestety, sukcesy przychodzą późno. Dlatego wydaje ci się, że możesz być krytykiem literackim.
Kamil.
Uważasz, że tylko pisarz może wypowiadać się na temat literatury? Niech tak będzie. A co powiesz na temat debiutanckiego tomu wierszy przyjaciela, którego twoja krytyka zniszczyła? Przecież ty nigdy nie napisałeś ani jednego wiersza?
Ojciec.
Kamilu, jak ty się rozgadałeś, nie poznaję cię!
Kamil.
Pierwszy raz mnie w ogóle słuchasz!
Ojciec.
Dobrze już, dobrze. Fakt, tego tomiku rzeczywiście nie czytałem, nie przepadam za poezją, ale proszono mnie o opinię. Pomówmy raczej o twoim dramacie. Nie jest najlepszy.
Kamil.
Raczyłeś przeczytać czy ktoś ci powiedział?
Ojciec.
Powiedzmy, że czytałem fragmentarycznie. Nie mogłem strawić.
Kamil.
A co głównie ci się nie podoba?
Ojciec.
Jakiś prymitywizm. Ci twoi bohaterowie rozmawiają ze sobą jakby
nie mieli za wiele co powiedzenia.
Kamil.
To tak jak my zazwyczaj, też prymitywizm. Oni rozmawiają tak ze sobą,
jak ty ze mną, nie zauważyłeś?
Ojciec.
Ty znowu swoje. W każdym razie nagrodę dostałeś.
Kamil.
Za twoje nazwisko?
Ojciec.
Jako ojciec zrobiłem wszystko…
Kamil.
Co, interweniowałeś w komisji?!
Ojciec.
Mniejsza o to.
Kamil.
Nie, ja chcę wiedzieć, dlaczego to zrobiłeś?!
Ojciec.
Niech będzie, że ze snobizmu. Może powiesz, że ci nie zależy?
Kamil.
Nie, nie chcę niczego od ciebie!
Wchodzi matka.
Matka.
Co tutaj się dzieje? Kamilu opanuj się!
Kamil.
Właśnie dowiedziałem się od mojego ojca, że jestem nikim!
Matka.
Jak to?
Ojciec.
Nie przejmuj się, chłopak jest rozgoryczony, ale to mu przejdzie.
Kamil.
Tak, nic wielkiego! Oświadczeni wam, że dłużej w tym domu nie pozostanę, jutro się wyprowadzam!
Chce wyjść, ale ojciec zatrzymuje go.
Ojciec.
Siadaj, nie odchodź jeszcze, musimy porozmawiać, nie gorączkuj się! Mam dla ciebie propozycję!
Matka.
Siadaj kochany i posłuchaj ojca, przecież wiesz, że zawsze chcemy dla ciebie jak najlepiej.
Ojciec.
Nie chciałem tego mówić przy ciotce, ale minister już przedwczoraj
złożył mi propozycję prezesostwa. Nie śmiej się głupio.
Kamil.
Boże, chroń pisarzy przed moim ojcem!
Ojciec.
Wytrzymaj jeszcze chwilę bez docinków. Decyzję w tej sprawie mam podjąć dzisiaj i pewnie lada chwila zadzwoni telefon. Nie zapomniałem jednak ani na chwilę o tobie. Zaproponowałem ministrowi, ponieważ nie jestem zainteresowany jego propozycją, abyś ty został sekretarzem klubu. Masz na swoim koncie kilka tomików wierszy i parę dramatów, ostatnio nawet nagrodę literacką. To i tak dużo w porównaniu z innymi. W każdym razie za rok kończysz studia i możesz mieć przed sobą wielkie perspektywy.
Kamil.
Kończ ojcze swoją mowę, powiedz mi co w zamian?
Ojciec.
A więc konkretnie. Zostaniesz sekretarzem klubu pod warunkiem, że zerwiesz wszelkie kontakty z tą, no, jak jej tam?
Kamil.
Agata! Więc o to ci chodziło przez cały czas, a ja myślałem, że po raz pierwszy rozmawiam z własnym ojcem i on mnie słucha.
Matka.
Gdybyś objął tę funkcję, wówczas miałbyś ułatwioną drogę do wszystkich wydawnictw, a przecież to jest dla ciebie najważniejsze.
Kamil.
Mama nie rozumie o co ojcu chodzi…
Dzwoni telefon. Ojciec bierze go i siada w fotelu.
Ojciec.
Tak, słucham? Dobry wieczór panu… Mój synu, decyduj się, chcesz czy nie? Muszę natychmiast dać odpowiedź…Tak, panie ministrze, właśnie dyskutujemy z synem na ten temat…
Matka.
Zgódź się synu, przecież to taki zaszczyt dla młodzieńca w twoim wieku, taki awans, posłuchaj ojca, on zawsze ci dobrze radził…
Ojciec.
No więc decydujesz się? Przepraszam pana na chwilę… Albo zgadzasz się na moje warunki, albo będziesz przegrany w nieznanym świecie. Ja ci tylko dobrze radzę, zastanów się.
Kamil.
(po chwili pełnej napięcia)
Dobrze, zgadzam się.
Ojciec.
Halo, przepraszam za chwilę przerwy. Tak. Razem z synem doszliśmy do wniosku, że Kamil podoła nowym obowiązkom. Dziękuję panu bardzo, że osobiście zechciał się pan fatygować, do widzenia.
Matka.
Gratuluję ci syneczku, to dla nas ogromna radość! Ale zaraz, chyba dziennik już się zaczął? Kochani, chodźcie tu wszyscy, za chwilę wasz ojciec będzie w telewizji.
Wszyscy włącznie z Agatą. Kamil wstaje.
Agata.
Kamil, nie będziesz oglądał?
Kamil.
Nie, muszę odprowadzić cię do domu.
Agata.
Ale mieliśmy jeszcze poczytać…
Kamil.
Nie męcz mnie, tylko chodź.
Agata.
Do widzenia państwu.
Nikt jej nie odpowiada, wychodzą.
Koniec aktu 2