Odcinek 1Odcinek 2Odcinek 3Odcinek 4Odcinek 5
SCENA I
(Salon, pełno kwiatów wszędzie, stoją w wazonach. Agnieszka i Kaśka wracają ze szkoły, wchodzą do salonu.)
Agnieszka
O, ile tu kwiatów, coś wisi w powietrzu.
Kaśka
(Pewna siebie i z dumą, obojętna wobec zachwytu Agnieszki.)
Oni już całkiem powariowali na moim punkcie
Agnieszka
(Zdziwiona.)
Kaśka
Co ja mam z tymi mężczyznami, wystarczy że się uśmiechnę, a ci już otwierają drzwi swoich limuzyn.
Agnieszka
Trabantów?
Kaśka
Zamienię parę zdań, kiwnę potakująco głową, a zaraz przysyłają…
Agnieszka
Całe kwiaciarnie. (Rozmarzona.)
Kaśka
Swatów, kochanie, swatów!
Agnieszka
A kwiaty? Jak bardzo musiałaś się wysilić, aby przysłali tu całą kwiaciarnię?
Kaśka
Obojętność, Agnicha, ignorancja, za to dostaje się kwiaty od mężczyzn.
Agnieszka
Myślałam, że to dowody miłości?
Kaśka
Oczywiście, na pierwszy rzut oka to miłość i przyzwolenie, ale potem dystans. Trzeba ich trzymać na dystans, wtedy padają na kolana, szukają jakichś sztuczek i najczęściej przychodzi im najprostsze rozwiązanie i najtańsze. Proza życia.
Agnieszka
Najtańsze? Ty chyba nie zdajesz sobie sprawy, ile kosztuje ta cała kwiaciarnia;
Kaśka
W takim razie oddaję ci te wszystkie kwiaty.
Agnieszka
(Bierze w dłoń dzbanek z kwiatami.)
Nie lubisz kwiatów?
Kaśka
Mnie na zieleniznę nie wezmą.
(Wychodzi do góry.)
Agnieszka
(Woła za nią.)
Ale tu nie ma żadnej wizytówki.
Kaśka
(Ze schodów z niechęcią.)
No pewnie, jeszcze każą ci się domyślać, który z nich był taki genialny. O, słyszysz?
(Cisza.)
To jego wzdychanie ogarnia cały świat!
(Ironicznie z wyższością.)
Nie mogę, mdleję, dzwoń po jakiegoś przystojnego lekarza, z chęcią
poddam się reanimacji.
SCENA II
(W kuchni. Pawlicki i Dziadek.)
Dziadek
I chcecie ot tak wyjechać bez słowa?
Tak. tato, wrócimy za dwa dni.
Dziadek
Co za naród, a co powiecie córeczkom?
Pawlicki
Że…
(Zastanawia się.)
Po powrocie Alicja wyjaśni wszystko.
Dziadek
I myślisz, że dobrze robisz?
Pawlicki
Och, tato, ja już nie mam dziesięciu lat, nie musisz mnie co chwilę stawiać do raportu.
Dziadek
Wcale tego nie robię, ale szaleństwo wam nie przystoi. Zapominasz, kim jesteś?
Pawlicki
Właśnie dlatego, że zapominam, chcę się stąd wyrwać na dwa dni z moją ukochaną kobietą.
Dziadek
A firma?
Pawlicki
Tato, właśnie zaczyna się weekend.
Dziadek
Co za naród, im się w ogóle w głowach poprzewracało, kto to widział kiedyś wyjeżdżać na sobotę i niedzielę. A msza w niedzielę, a obiad?
Pawlicki
Tam też jest kościół i znajdzie się jakiś kawałek kury na rosół.
Dziadek
A, to w takim razie jedźcie. A córeczkom nic nie powiecie?
Pawlicki
Właśnie, chcemy, abyś ty im to oznajmił. Ja zaraz jadę po Alę, torbę mam już spakowaną w samochodzie.
Dziadek
Słyszałem, że już wróciły ze szkoły?
(Patrzy na drzwi kuchni.)
Pawlicki
(Pakuje termos.)
Tato, słuchaj, my wyjeżdżamy w Bieszczady na dwa dni. Dokładnie dwadzieścia lat temu tam się poznaliśmy, to bardzo ważne dla mnie.
Dziadek
Zuch chłopak.
(Zamyśla się.)
Musiałem cię wtedy szukać razem z policją.
(Z wyrzutem.)
A mogłeś powiedzieć, że się zakochałeś.
Pawlicki
(Zamyślony.)
To były wspaniałe czasy…
Dziadek
Co za naród, cała Polska cię wtedy szukała
Pawlicki
Nie przesadzaj.
Dziadek
Ależ tak.
(Naiwnie.)
Tylko dwa nazwiska były ważne, Górskiego i Pawlickiego. Pierwszego wielbili wszyscy kibice piłkarscy, drugiego ścigała policja i wojsko za samodzielne oddalenie się z jednostki z bronią w ręku. Ty wiesz, że za to mogła ci grozić czapa?
Pawlicki
Oj ,tato, nie mnie on miał to samo nazwisko i na nieszczęście moje imię.
Dziadek
Tak, tak, Andrzej Pawlicki, moja krew, mój jedynak.
Pawlicki
To ja lecę. Zajrzyj tu jutro do dziewczynek, czy sobie radzą i nic nie mów o naszej rocznicy, sami im powiemy w niedzielę.
Dziadek
Go za naród, utrzymywać takie wydarzenie w tajemnicy, przecież mogłeś wtedy zginąć przez miłość…
Pawlicki
(Wychodząc z kuchni z torbą.)
Do zobaczenia.
Dziadek
Andrzejku!
Pawlicki
Tak?
Dziadek
A wziąłeś ciepły sweter?
Pawlicki
Oczywiście.
Dziadek
To idź z Bogiem. Tylko żebym cię nie musiał znów poszukiwać listem gończym.
SCENA III
(Salon, przed telewizorem stoi Dziadek.)
Dziadek
Telewizja! Co za naród, nie tak dawno maszerowaliśmy razem pod sztandarem wielkich haseł. To były czasy.
(Podchodzi do barku, nalewa sobie wina i pije.)
Siedział sobie człowiek spokojnie w wielkim biurowym fotelu
(Siada w fotelu /
popijał dobre francuskie wino i przyjmował, przyjmował, przyjmował…
SCENA IV
(Wchodzi Beata, Dziadek podrywa się z fotela.)
Beata
Dzień dobry dziadku.
Dziadek
Dzień dobry dziecko. Jak tam w pracy?
Beata
Zwyczajnie, nic wielkiego.
Dziadek
A co ty tam w tym biurze właściwie robisz, kochanie?
Beata
Siedzę i przyjmuję, przyjmuję, przyjmuję. Czasami czuję się jak bileter w kinie.
Dziadek
A co, jeśli można wiedzieć, przyjmujesz?
Beata
Klientów dziadku, poszukiwaczy dobrej pracy.
Dziadek
A, zapomniałem. Moja kochana wnuczka jest szefem biura zatrudnienia.
Beata
Nie, szefem to ja nie jestem
Dziadek
(Z dumą.)
Ale będziesz, zapewniam cię, póki moje nazwisko jeszcze coś znaczy.
Beata
Dziadku, a co to za kwiaty?
(Cisza.)
Dziadek
No, nie wiem, właściwie chciałem się od ciebie dowiedzieć?
Beata
Ode mnie?
Dziadek
Nikt się na razie do tych kwiatów nie przyznał.
Beata
(Zaskoczona.)
Jak to, czyżby to były kwiatki dla mnie?
Dziadek
Nie wiem, w każdym razie w domu, gdzie tyle pięknych kobiet, muszą być i kwiaty.
Beata
A więc Adrian pamiętał.
Dziadek
(Zmieszany.)
No, chyba ktoś pamiętał.
SCENA V
(Wchodzą Kaśka i Agnieszka.)
Dziadek
Dzień dobry śliczne moje wnuczki.
Agnieszka
O, dziadek.
(Całuje go w policzek.)
Co się stało?
Dziadek
A co się miało stać?
Agnieszka
Zwykle przychodzisz do nas dziadku w święta albo gdy są jakieś sprawy wagi państwowej.
Dziadek
Co?
Beata
Rzeczywiście, dziadku, co się stało?
Kaśka
Co się stało?
(Siadają wokół niego.)
Dziadek
Ależ córeczki, zapewniam was, że nic się nie stało.
Miałem sprawę do waszego ojca.
Agnieszka
A więc jednak coś się stało? Nie odejdziemy, dopóki nie opowiesz wszystkiego.
Kaśka i Beata
Tak, tak, właśnie
Dziadek
Powtarzam, nic się nie stało.
(Po chwili.)
Wasi rodzice wyjechali.
Beata
Jak to?
Agnieszka
Dokąd?
Kaśka
Ile mamy czasu na szaleństwa?
Agnieszka
Dlaczego nic nie powiedzieli?
Beata
Co to za tajemnice przed swoimi córeczkami? Już ja porozmawiam z tatą, jak tylko stanie w drzwiach.
Agnieszka
To będzie rutynowe przesłuchanie.
Kaśka
Dajcie spokój, oni też mają prawo zaszaleć.
Dziadek
Co za naród, dosyć tych insynuacji!
Agnieszka
Dziadek coś wie?
Beata
Ale nie powie, tajemnica służbowa.
Kaśka
Dziadku, na ile możemy sobie pozwolić?
(Cisza.)
Dziadek
(Wstaje.)
Widzę, że muszę zaspokoić waszą ciekawość. A więc kochane dziewczynki, wasze władze zwierzchnie udały się w…
(Cisza.)
w bliżej nieokreślonym kierunku.
Agnieszka-Beata-Kaśka
(Oburzone.)
Uuu!
Agnieszka
Dziadek ukrywa prawdę, tu się zanosi na kolejną białą kartę w historii Polski.
Beata
Którą trzeba będzie w końcu zapełnić prawdą.
Kaśka
A to ciekawe, mecenas Pawlicki może zostać oskarżony o zatajanie faktów przed ławą przysięgłych.
(Cisza.)
Powiedziałam coś nie tak?
Beata
Agnieszka, słyszałaś, Kaśka już jest nasza?
Kaśka
A więc, dziadku?
Dziadek
Ale to pijawki.
(Zastanawia się.)
Dobrze więc, powiem całą prawdę.
Agnieszka
Tak mi dopomóż Bóg?
Dziadek
Że co? A, tak, oczywiście. Wasi rodzice zobowiązali mnie do zachowania tajemnicy, same rozumiecie. Wracają pojutrze, miejmy nadzieję cali i zdrowi.
Kaśka
(Z tajemniczą miną.)
Chyba że coś zbroją!
Dziadek
A cóż to mogą zbroić, panienko?
Kaśka
No, jeśli się kochają…
Dziadek
A, tego możesz być pewna!
(Chwilę się zastanowił, Kaśka patrzy na niego z dwuznacznym uśmiechem.)
Chyba nie masz na myśli…
Kaśka
Bociana?
Dziadek
(Zakłopotany.)
Co za naród, już sam nie wiem, co mam mówić? Tak człowieka skołują, zagadają, zakręcą, wycisną… Basta! Wasi rodzice pojechali na weekend i po powrocie wszystko wam opowiedzą. Przyjdę jutro zobaczyć, jak się sprawujecie. A teraz zjedzcie kolację i spać.
Agnieszka
Jestem za.
Beata
Przecież miałyśmy jeszcze pobiegać?
Kaśka
A ja miałam jeszcze poskakać na dyskotece?
(Patrzą na Dziadka.)
Dziadek
Jeśli o mnie chodzi, nie zgłaszam sprzeciwu.
Kaśka
Brawo!
Dziadek
Ale wasi rodzice nic nie wspominali o dyskotece. Dlatego też lepiej będzie, jeśli zostaniecie wieczorem w domu. Będę dzwonił i sprawdzę.
Beata
Ależ dziadku, to wbrew wolności obywatelskiej!
Dziadek
Niestety, powiedziałem swoje.
Beata
Klops.
Kaśka
Szlaban.
Dziadek
(Przy wyjściu.)
Dobrej nocy, dziewczynki.
Kaśka
Dziadku, a jutro, czy będziemy mogły wyjść wieczorem?
Dziadek
Niestety, nie.
Beata
A to weekend. To im wolno jechać, a my to co, sieroty?
Kaśka
Nie marudź. To nawet lepiej, będziemy grzecznie bawić się w domu.
Beata
Co?
Kaśka
Nic. Chodźmy pożegnać się z dziadkiem.
SCENA VI
(Po wyjściu Dziadka.)
Beata
Więc doigrałyśmy się, nasi rodzice nam nie ufają.
Agnieszka
Nie przesadzaj. Chyba mimo wszystko mają prawo do pewnej intymności. Nie chcieli nam powiedzieć dzisiaj, ale obiecali to zrobić pojutrze.
Kaśka
(Znudzona.)
Ale macie temat.
Beata
O co ci chodzi?
Kaśka
(Wstaje.)
O to, że zajmuję teraz telefon na pięć minut. Potem radzę wam zrobić to samo.
Agnieszka
Co tym razem wymyśliłaś, trzpiocie?
Kaśka
Nie wiem jak wy, ale ja zapraszam na jutrzejszy wieczór kilku moich wielbicieli.
Beata
I dziadka…
Kaśka
Przestańcie przynudzać, jutro imprezujemy tutaj!
Agnieszka
Co?
Kaśka
Nie było zakazu, narada wojenna za pół godziny!
(Wychodzi do kuchni.)
Beata
Telefony miały jej zająć pięć minut.
SCENA VII
(Salon, siedzi Beata w nocnej koszuli, ogląda telewizję, pali się światło /
Agnieszka
(Schodzi z góry w piżamie.)
Nie możesz zasnąć?
Beata
Tak. Jest tyka gwieździsta i spokojna noc.
(Trzyma w ręce kwiatka & wazonu.)
Agnieszka
Za to jutro będzie tu pobojowisko.
(Siada obok siostry na kanapie.)
Beata
Zaprosiłaś Pawła?
Agnieszka
Tak, ale nie wiem, czy będzie w stanie oderwać się od komputera. Pracuje nad jakimś programem.
Beata
Mój Adrian będzie.
Agnieszka
Mam nadzieję, że z towarzystwem Kaśki jakoś się dogadają?
Beata
Nie przejmuj się tym.
(Po chwili.)
W ostatnich wiadomościach podawali komunikat. Poszukują jakiegoś gościa, który oszukał kilka banków.
Agnieszka
Znowu? Cóż, takie są koszty przemian.
Beata
Agnieszka, byłaś tutaj, gdy przynieśli te kwiaty?
Agnieszka
Nie.
Beata
Adrian jest kochany, pamiętał o naszej rocznicy.
Agnieszka
Waszej rocznicy?
Beata
Tak, jutro minie rok, gdy się poznaliśmy, a właściwie to już dzisiaj.
Agnieszka
Więc to są kwiaty od Adriana?
Beata
On jest taki romantyczny.
Agnieszka
A ja myślałam, że te kwiaty są od…
(Spogląda na siostrę.)
Nie, nie, wersja z raperami i skinami od razu wydała mi się mocno podejrzana.
Beata
Jakimi skinami?
Agnieszka
A, nie, nic, nieważne. To mówisz, że policja ściga jakiegoś złodziejaszka?
Beata
Ładny mi złodziejaszek, naciągnął banki na kilkaset milionów.
(Cisza.)
Ty wiesz, kiedy mówili o pościgu, coś mnie tknęło.
(Zamyślona.)
Agnieszka
To chyba twój Adrian kupił kwiaty?
Beata
Jezus Maria!!!
Agnieszka
Nie stać by go było na tyle kwiatów?
Beata
Nie, nie o to chodzi. Ten poszukiwany w telewizji to Pawlicki!
Agnieszka
Pawlicki?
Beata
(Przestraszona.)
Tak!
Agnieszka
Andrzej?
Beata
(Kiwa potakująco głową.)
Boże, czyżby to tatulo zwędził tyle pieniędzy?
Agnieszka
No co ty?
(Po chwili.)
A wiesz, ten ich wyjazd od razu wydał mi się podejrzany.
Beata
I co z nami będzie?
Agnieszka
Nie martw się, to nie nas szukają, zresztą to niemożliwe, nasz tatulo jest święty.
Beata
Wiesz, boję się.
Agnieszka
Ale czy na pewno słyszałaś nasze nazwisko?
Beata
Nie wiem, byłam zamyślona, ale jakieś takie podobne. W każdym razie imię Andrzej jest pewne.
Agnieszka
Wiesz co, chodźmy lepiej spać
Beata
Ale ja nie zasnę.
Agnieszka
Dam ci mojego misia, Beethovena.
Agnieszka
Nie mów nic Kaśce o tych kwiatach, zrobimy jej niespodziankę.
SCENA VIII
(Kuchnia, dziewczyny.)
Agnieszka
(Szykuje sałatkę.)
Kaśka, mogłabyś się wziąć do roboty.
Kaśka
Ale po co tyle jedzenia, przecież i tak nie jadamy kolacji?
Beata
Ale twoi goście na pewno coś zjedzą.
Kaśka
Oni, to wykluczone, są tak zakochani, że ani w głowach im jedzenie.
Agnieszka
(Oburzona.)
O, tak pewnej siebie dziewczyny nie widziałam w swym życiu.
Kaśka
Ktoś musi być pewny siebie.
Beata
Pewni siebie muszą być mężczyźni.
Agnieszka
Zależy pod jakim względem i w jakiej sytuacji.
Beata
Pod każdym. W obecności swojego chłopaka czy mężczyzny musisz czuć się bezpieczna i co najważniejsze, pewna jutra.
Kaśka
O, takich chłopaków trudno dziś znaleźć, chociaż nie mogę narzekać. Moi wielbiciele dają różne dowody swojej miłości i przywiązania, na przykład te…
Agnieszka
(Przerywa jej specjalnie.)
I uważasz, że to wystarczy? Wiesz co, Kaśka, twoja pewność siebie jest irytująca. Z chęcią wystawiłabym ją na próbę.
Kaśka
Tak, dobrze, więc załóżmy się o coś!
Beata
Przestańcie, mamy dużo roboty.
Kaśka
Nie, słuchajcie, zróbmy jakąś próbę wierności!
Agnieszka
(Podaje jej rękę.)
Zgoda. Zakładamy się!
Beata
To będzie poskromienie złośnicy.
(Przerywa pracę.)
Kaśka
Zgoda. Wymyślcie coś.
Beata
Agnieszka?
(Cisza.)
Agnieszka
Wiem! Zrobimy tak. Za chwilę zadzwonię do Pawła i powiem mu, że przyjęcie zostało odwołane, ponieważ jestem bardzo chora.
Beata
A jeśli zapyta, czy może cię odwiedzić?
Kaśka
Nie, niech powie, że raczej nie.
Agnieszka
Dobrze, a potem Beata zadzwoni do Adriana i powie mu to samo.
Beata
Kaśka także! Ale mają to być krótkie rozmowy telefoniczne.
Kaśka
I tak będę potrzebowała ze dwadzieścia minut.
Agnieszka
Jakoś wytrzymamy, będziemy tutaj wszystkie, dopóki nie wykonamy tych telefonów.
Beata
Tak jest, a potem będziemy się nawzajem pilnować.
Kaśka
O, mi możecie zaufać. W każdym razie przygotowania możemy zakończyć.
Agnieszka
Ja nie, szykuję sałatkę dla Pawła, on jest wegetarianinem.
Beata
A ja usmażę memu mężczyźnie krokiety z kapustą i grzybami, bardzo je lubi z barszczem.
Kaśka
Myślicie, że wasi przyjdą?
Agnieszka
Jasne!
Kaśka
To ja miałam być pewna siebie …
Agnieszka
O co się zakładamy?
Beata
O wielkie płonące lody.
Kaśka
Dobrze.
Agnieszka
Więc dzwonimy?
(Bierze słuchawkę.)
Kaśka
Dzwonimy!
Beata
Dzwonimy!
SCENA IX
(Salon, Dziadek czyta gazetę, włącza telewizor, są wiadomości.)
Głos spikera :
„Prokuratura Wojewódzka w Warszawie poszukuje listem gończym Andrzeja Pawickiego oskarżonego o wyłudzenie od kilku banków fikcyjnych kredytów na łączną sumą około trzech milionów złotych. Prokurator przypuszcza, iż poszukiwany dokonał wywozu pieniędzy poza granicę kraju. Jest to czwarte z kolei tego typu przestępstwo w Polsce w tym roku”
Dziadek
(Wyłącza telewizor.)
Pawicki, Pawlicki.
Uff, ale podobne nazwiska.
(Schodzi z góry Agnieszka.)
Agnieszka
Dziadku, właśnie usłyszałam ten komunikat przed chwilą. Czy wyjazd taty miał coś wspólnego z tym…
Dziadek
(Oburzony.)
Ależ dziecko, czy ty uważnie słuchałaś?! Była mowa o Pawickim, nie zaś o Pawlickim. Jak możesz podejrzewać w ogóle o coś takiego swego ojca? Wstydź się.
Agnieszka
Tak? Widocznie źle usłyszałam. A, to kamień spadł mi z serca.
Dziadek
(Obrażony.)
Mnie nie miało co spadać!
Agnieszka
Już się nie gniewaj dziadku. Twój jedynak wdał się w ciebie, ma zupełnie czyste ręce.
Dziadek
(Dumny.)
No, tak możesz ze mną rozmawiać. Twój ojciec pochodzi z jednej z najuczciwszych rodzin w kraju. Nie zapominaj o tym i pamiętaj, że to zobowiązuje.
Agnieszka
Oczywiście.
(Wychodzi z powrotem na górę.)
A, zapomniałabym ci powiedzieć. Może zjawić się tutaj mój Paweł albo Adrian od Beaty, no, może też wpaść jakiś chłopak do Kaśki, bądź dla nich miły i pod żadnym pozorem nie wpuszczaj ich na górę.
Dziadek
(Wstaje.)
Córeczko kochana, chyba zapominasz przed kim stoisz?
Agnieszka
Słucham?
Dziadek
Mecenasowi Pawlickiemu nie trzeba przypominać zasad dobrego wychowania.
Agnieszka
Przepraszam, chciałam tylko uprzedzić.
Dziadek
Jeżeli pojawi się tu jakiś błędny rycerz, każę mu zadąć w róg!
Agnieszka
Dziękuję.
(Znika.)
Dziadek
Co za naród, mnie, starego chcą uczyć kultury?
(Po chwili.)
Już ja im zadmę w róg. A jeśli to będzie trąba nie chłopak?
SCENA X
(Pokój dziewczyn, wchodzi Agnieszka.)
Kaśka
No i co, jest już któryś z moich skinów?
Agnieszka
Jest tylko dziadek i to wielce obrażony.
Beata
Na kogo?
Agnieszka
Jak zwykłe, na cały naród.
Kaśka
Naród?
Agnieszka
Och, dziadek zawsze dodaje to swoje sakramentalne „Co za naród”, więc zapewne i tym razem psiocząc na mnie, wspomniał o wszystkich.
Beata
Co się stało?
Agnieszka
Był komunikat w telewizji.
(Porozumiewawcze spojrzenie.)
Wiesz, o czym mówię?
Beata
No i co?
Agnieszka
Pomyliłyśmy się wczoraj!
Beata
Całe szczęście, kamień spadł mi z serca.
Agnieszka
To samo powiedziałam dziadkowi i ni mniej ni więcej obraził się, że jak w ogóle mogłam pomyśleć w ten sposób o ojcu?
Kaśka
O czym wy mówicie?
Beata
Nieważne, na szczęście to pomyłka.
Kaśka
A, macie jakieś tajemnice przede mną? Dobrze, więc ja też mam przed wami.
Beata
Naprawdę nie masz o co się obrażać.
Agnieszka
Jeszcze jedna Pawlicka, zaraz poznać, że dziadka krew.
Kaśka
Przepraszam, czy wy czasem kogoś nie chcecie jeszcze raz obrazić?
Beata
Dziadek jest świetny i bardzo kocha swego syna.
Agnieszka
Mówi na tatulę „Jedynak”.
Kaśka
Jak to, a moja mama?
Beata
Dziadek uważa kobiety za drugą ligę.
Kaśka
(Oburzona.)
Co?!
Agnieszka
Nie denerwuj się, na twoją mamę mówi „Jedynaczka”.
Kaśka
A to numer!
(Po chwili.)
Ale, Agnieszka, nikt jeszcze nie przyszedł?
Agnieszka
Na razie.
Beata
Adrian przyjdzie, jestem przekonana.
Kaśka
Już bym chciała zobaczyć któregoś z moich. Oberwie im się, jeśli się nie zjawią.
Agnieszka
Ty naprawdę trzymasz ze skinami?
Kaśka
(Dumna.)
A co mnie obchodzi, jaką historią się pozarażają czy modą? Jeśli ja się pojawiam w towarzystwie, to ja się staję dla nich ideologią.
Beata
(Z egzaltacją.)
Kościołem, wyznaniem, boginką…
Agnieszka
(Półgłosem.)
Lepem na muchy.
SCENA XI
(Salon. Dziadek przysypia. Dzwonek u drzwi budzi go. Wyłącza pilotem telewizor.)
Paweł
(Wchodzi z kwiatkiem.)
Dobry wieczór.
Dziadek
Dobry wieczór, a która to godzina?
Paweł
(Zmieszany.)
No właśnie, już chyba po dwudziestej, przepraszam, że nachodzę, ale dopiero co skończyłem pracę.
Dziadek
Pracujesz w sobotę, to ci się chwali chłopcze. A jak twoja godność?
Paweł
Jestem Paweł Kamiński. Przyszedłem do Agnieszki, chciałem…
Dziadek
(Wpadł w zdanie.)
A który to Kamiński jest twoim ojcem?
Paweł
Tato pracuje na poczcie.
Dziadek
A, ten listonosz?
Paweł
Nie, to mój brat, dorabia sobie. Tato jest kierownikiem.
Dziadek
A, tak, rzeczywiście. Myślałem, że chodzi o tego radnego Kamińskiego.
Paweł
Jest też radnym.
Dziadek
Siadajże w końcu!
Paweł
Dziękuję. Byliśmy z Agnieszką umówieni na dzisiaj, ale ciężko zachorowała. Dzwoniła do mnie i odwołała spotkanie, ale ponieważ jest chora, chciałem ją zobaczyć, jeśli można oczywiście?
(Cisza.)
Dziadek
(Zdziwiony.)
Chora? Jeśli latanie po schodach bez powodu można nazwać chorobą, to niewątpliwie zachorowała.
Paweł
Czy leży?
Dziadek
(Spogląda na schody.)
Nie widzę.
Paweł
Bardzo się o nią martwię. Ostatnio za dużo się uczy.
Dziadek
Ostatnio? Nie wiem, od kogo się tym zaraziła? Chcesz ją zobaczyć?
Paweł
Nie będę nalegał, skoro nie może mnie przyjąć? Zostawię jej kwiatka.
Dziadek
To dla niej ta jedna róża?
Paweł
(Rozgląda się.)
Rozumiem, ktoś już ją odwiedził?
(Wstaje.)
Dziadek
Ależ nie, siadaj, zaraz ją zawołam.
(Podchodzi do schodów.)/
Hej tam! Agnisiu, Paweł do ciebie!
(Słychać tupanie i piski na górze.)
SCENA XII
(Do salonu schodzi Agnieszka w szlafroku z owiniętą szalikiem szyją.)
Paweł
(Wstaje.)
Cześć Aga.
Dziadek
(Patrzy na nią zdziwiony.)
A cóż to, zima na górze?
Agnieszka
(Zmienia głos. Mówi przez nos.)
Cześć Pawełku. Dziękuję, że byłeś tak miły i mimo wszystko wpadłeś.
Paweł
(Podaje jej różę.)
To dla ciebie.
(Siadają. Dziadek stoi oniemiały.)
Agnieszka
Dopiero wstałam, aby coś zjeść, ale za skarby świata, nie mogę nic przełknąć.
Paweł
Gardło?
Agnieszka
Właśnie. Zaraziłam się od Beaty, katar, gorączka i gardło na dodatek.
Dziadek
(Siada.)
Co za naród, dlaczego nic mi nie powiedziałaś?
Agnieszka
(Mruga porozumiewawczo.)
Nie chciałam dziadka martwić.
(Dzwonek.)
Agnieszka
Bądź tak dobry i otwórz.
Paweł
Naturalnie.
(Wychodzi do przedpokoju.)
SCENA XIII
Agnieszka
(Szeptem.)
Dziadku, proszę cię, nie zdradź nas czasem, w grę wchodzi wielki zakład.
Dziadek
Nic z tego nie rozumiem i nie mam zamiaru kryć waszych oszustw!
Agnieszka
(Całuje go w policzek.)
Ależ twoja wnuczka cię błaga.
Dziadek
/udobruchany.)
No, już dobrze, kogo mam grać?
Agnieszka
Troskliwego dziadunia albo lepiej ordynatora szpitala.
Dziadek
Jezus Maria, epidemia?!
SCENA XIV
(Wchodzi Adrian/
Adrian
(Z kwiatkiem.)
Dobry wieczór, cześć Aga, jest Beata?
Dziadek
Nie pytaj jej o nic, chłopcze, w domu panuje dżuma, chciałem powiedzieć: co najmniej grypa! Wszyscy się pozarażali.
Adrian
Beata też?
Dziadek
Oczywiście, jakże inaczej.
(Spogląda na Agnieszkę.)
Ale chyba możemy ją zawołać?
Agnieszka
(Kiwa głową potakująco.)
Tak myślałem.
(Idzie do schodów.)/
Hej tam, Beata! Zejdź no do nas!
(Niemal natychmiast słychać bieg po schodach.)
SCENA XV
(Wchodzi Beata.)
Beata
(Podobnie do Agnieszki przez nos.)
Cześć kochanie.
(Podchodzi do Adriana i całuje go w usta nieco za długo.)
Dziadek
(Zaskoczony.)
Na litość boską, co za naród, chyba nie chcesz i jego zarazić?!
Beata
(Speszona.)
Przepraszam, nie pomyślałam.
(Siadają.)
Agnieszka
(Szepta coś do Dziadka.)
Dziadek
Rzeczywiście, może wasi kawalerowie są głodni? Proponuję małą kolacją.
Paweł
Ależ proszę sobie nie robić kłopotu.
Agnieszka
(Szeptem do dziadka.)
Dziadek
Mamy na kolację super sałatkę warzywną i krokieciki z barszczem.
Adrian
(Zaskoczony.)
Naprawdę?!
Paweł
Sałatkę warzywną?
Dziadek
Zdaje się, że choroba i mnie bierze albo ktoś próbuje zrobić ze mnie trąbę?
(Wychodzi do kuchni, ale wraca.)
A, zaraz, a gdzie to trzecia księżniczka?
Agnieszka
Kaśka?
Dziadek
No?
Agnieszka
Trzeba ją zawołać na kolację.
Beata
Ona się odchudza.
(Głos Kaśki ze schodów.)
Wszystko słyszę! Już idę!
SCENA XVI
(Zbiega
Kaśka
wystrojona, w mini ze skóry.)
Kaśka
(Staje przy fotelu.)
Gdzie są moi?!
Dziadek
(Wraca na fotel.)
O, zeznania tego świadka mogą całkowicie zmienić przebieg rozprawy!
SCENA XVII
(Słychać trzask zamykających się drzwi, wszyscy nagle spoglądają na próg salonu; stoi tam Pawlicki i Pawlicka, rzucają torby, wchodzą do salonu, zrezygnowani.
Pawlicki
zarośnięty i załamany; wszyscy milczą.)
Agnieszka i Beata
(Patrzą na siebie i na ojca.)
Go się stało?!
(Podbiegają do ojca.)
Beata
Tatulu, złapali cię?!
Pawlicka
Lepiej o nic nie pytajcie, to był koszmar.
Dziadek
Sprawa Prokuratora kontra Andrzej Pawicki?!
Pawlicki
(Siada, kiwa głową.)
Niestety, pomylili mnie znowu z kimś innym.
Dziadek
A mówią, że historia nie lubi się powtarzać! Co za naród.
Pawlicka
Dwadzieścia cztery godziny, do wyjaśnienia.
Dziadek
I ty też?!
Pawlicka
Też…
Kaśka
Zupełnie jak w amerykańskich filmach!
Pawlicki
Tam mają przynajmniej prawo do jednego telefonu.
Pawlicka
Chodźmy odespać ten koszmar, jeszcze nic straconego, weekend kończy się jutro.
(Wychodzą.)
SCENA XVIII
(Salon, dziewczyny.)
Agnieszka
Przez ciebie o mały włos nie wyszłoby wszystko.
Kaśka
Znowu zawaliłam, ale nikt się nie domyślił.
Beata
Agnieszka, świetnie to rozegrałyśmy, no i mamy u Kaśki lody.
Agnieszka
Nigdzie z nią nie pójdę, nie można na nią liczyć.
Kaśka
O Jezu, a co miałam siedzieć w domu? Co to żałoba?
Beata
Ale mogłaś nie iść po tym wszystkim na dyskotekę wczoraj.
Kaśka
Zrozumcie, dziewczyny, to było mi potrzebne.
Agnieszka
Już bez skakania nie wytrzymasz?
Kaśka
Nie, chciałam się tylko dowiedzieć, który to z mojej obstawy napakował ten dom kwiatami?
Beata
Co? Myślisz, że to twoje kwiaty? Jesteś w błędzie, to moje!
Kaśka
A właśnie że moje. Tylko nie wiem od kogo?
Agnieszka
Przecież powiedziałaś, że na zieleniznę ciebie nie wezmą?
Kaśka
Ale liczy się gest, to trzeba docenić.
Beata
To są kwiaty od Adriana dla mnie!
Kaśka
Chciałabyś.
Beata
Przestań, bo dostaniesz poduszką!
(Wstaje.)
Kaśka
To sobie je weź, skoro są moje, daruję ci je.
Beata
(Bierze niewielką poduszkę.)
Sama tego chciałaś!
(Rzucają poduszkami.)
SCENA XIX
(Wchodzą Pawliccy.)
Pawlicka
Dziewczynki, co wy wyprawiacie?!
Pawlicki
To są nasze córeczki?
Pawlicka
W całej okazałości.
Pawlicki
Dziwne, myślałem, że to już dojrzałe kobiety.
Agnieszka
Przedwczoraj jeszcze takie były, wszystko przez kwiaty w salonie!
Pawlicki
Stop! Dziewczyny!
(Siadają.)
Razem z waszą mamą obchodziliśmy, mieliśmy obchodzić jubileusz. Te kwiaty kupiłem ja dla niej.
(Całuje żonę w rękę.)
Beata
A widzisz?
Kaśka
A widzisz?
Agnieszka
Spór o zieleniznę uważani za zakończony!
(Cisza.)
Beata
(Do Agnieszki.)
Wysoki sądzie, mamy jeszcze jedną sprawę na wokandzie.
Agnieszka
Jak to?
Beata
(Wskazuje na rodziców.)
Oskarżam tu siedzących o samodzielne oddalenie się z rejonu zakwaterowania!
Pawlicki i Pawlicka.
(Patrzą na siebie.)
Litości!
Kaśka
Niech sąd weźmie pod uwagę dobrą wolę oskarżonych i wykazaną skruchę. Proszę o łagodny wymiar kary!
Agnieszka
Po wnikliwej ocenie czynu sąd przychyla się do wniosków obrony i skazuje oskarżonych na wspólny weekend z córeczkami!
(Całuje rodziców.)