Pierwsze spotkanie z wychowawczynią i klasą to jak zwykle formalność. Filip czuł się fatalnie. Nie spał całą noc przewracając się w swoim pokoju z boku na bok. Myślał o Luizie i marzył, że jest jego dziewczyną. Od czasu do czasu zrywał się do pozycji siedzącej i zerkał na zegar ścienny. Jego tarcza odbijała się w świetle latarni stojącej przed blokiem. Bał się, że się spóźni na spotkanie. To jego pierwsza randka w życiu i nie chciał niczego zepsuć.
Siedział na jednej z ławek na boisku i nawet nie zauważył, kiedy dyrektor ogłosił rozpoczęcie roku szkolnego. Nikt się nie cieszył, chociaż były brawa, wszyscy tęsknili za wakacjami.
– Jak minęły wakacje? Widzę, że wszyscy cali i zdrowi powrócili do mnie. – Witała ich wychowawczyni.
Filip spojrzał na panią. Też kiedyś była młodą panienką i miała swoją pierwszą randkę. Teraz ma dzieci i kochającego męża. Ciekawe, jaka była jej pierwsza randka i czy to z tym jedynym, za którego wyszła za mąż?
Chciał być tym jedynym dla Luizy.
Wychowawczyni mówiła coś do klasy, śmiali się razem, opowiadali coś, to znów chwilami milczeli, ale poza świadomością Filipa.
Jak Luiza ma być tą jedyną, skoro nawet jej nie zna? A jeśli to jakiś pędziwiatr i skończony matołek?
Przy niedzielnym obiedzie mama zauważyła, że Filip jest rozkojarzony.
– Filip, co się z tobą dzieje, jesteś jakiś dziwnie szczęśliwy?
– Nie martw się, nie naćpał się – tłumaczył brata młodszy Kamil. – Poznał piękną dziewczynę i jest zakochany.
Mama spojrzała na niego poważnie.
– Jaka jest ta twoja dziewczyna?
– Piękna – nie potrafił powiedzieć nic więcej.
– Uroda przemija i nie jest w życiu najważniejsza.
Może matka miała rację, może faktycznie to tylko jedna z wielu urodziwych panienek? A może to taka dojrzała i wyzwolona kolekcjonerka chłopaków? To by się zgadzało, przecież to ona w sumie ich umówiła, nie on. To ona znalazła pretekst i ustaliła termin randki. Tak, to może być bomba z opóźnionym zapłonem. Trzeba uważać, bardzo uważać i nie dać się.
Zabawi się nim i zostawi.
Na tę myśl aż podskoczył ze wstrętem i ciarki go przeszły.
– Co ci jest Filip? – Zauważyła jego zachowanie wychowawczyni.
Wrócił myślami do obecnych i zauważył ich wzrok na nim.
– Przepraszam, zamyśliłem się, o co pani pytała?
Klasa ryknęła śmiechem.
– Mówiłam właśnie o wakacjach i pytałam, kto przeżył coś ciekawego, czym chciałby się podzielić z innymi.
– Ja nie, ja dziękuję – zmieszał się. Koleżanki roześmiały się. – Nigdzie nie byłem, opiekowałem się młodszym rodzeństwem, czasami chodziłem na basen i nic więcej.
– Dobrze, pozostało nam jeszcze…
Filip na dźwięk słowa „pozostało” zerknął na zegarek. Jeszcze godzina do spotkania z Luizą. Musi ją wybadać, wypytać, przekonać się. Trzeba będzie też zapytać się na treningu kolegów z ogólniaka, co też ona sobą reprezentuje.
Boże, aby tylko nie okazała się jakąś napaloną małolatą, która narobi mu dymu i zepsuje opinię.
Stanęła w progu. Klar wziął jej dłoń i pocałował na pożegnanie.
– Juliusz, czy Filip bardzo pobił tego mężczyznę?
– Właściwie uderzył go tylko raz. Lekarz stwierdził połamanie kilku żeber i krwiak podskórny. Twierdził też, że to niemożliwe, aby taki młody chłopak miał taką siłę.
Zamilkł na moment wpatrując się w jej oczy.
– My jednak pamiętamy Andrzeja z młodości.
Wstrzymał oddech.
– Gdyby ten cios oddał na głowę lub twarz – kontynuował – mógłby go poważnie uszkodzić.
Mówił to głosem autorytatywnym, od lat zajmował się boksem i Dziubińska czuła, że ma rację.
Stał w napięciu, chciał jeszcze dodać jedno zdanie. Obawiał się, że zdanie to może zaboleć lub poruszyć sfery intymne życia rodziny Dziubińskiej, ale musiał to zrobić.
– Filip wyznał, że zaatakował mężczyznę wtedy, gdy wyczuł woń alkoholu.
Dziubińska stała zraniona. Po jej policzkach zaczęły spływać łzy. Była zrozpaczona i chciała tę rozpacz ukryć przed Juliuszem.
Wyciągnęła z torebki chusteczkę i zakryła nią niemal całą twarz.
– Do widzenia.