Ciężarówka z rakietami jak się wydawało inspektorowi, wracała autostradą do Wrocławia. Tuczapski wspomniał o Rumunii, więc dlaczego oni jadą na północ? Potem skierowała się na Poznań i wjechała na dwupasmówkę do Szczecina. Dornika jednak nie interesował ładunek. Chciał złapać ludzi jadących w citroenie. Połączył się za Wrocławiem z komisarzem.
-W sprawie numer jeden nie mam ochoty się wtrącać, panie komisarzu. Ale mam przed sobą morderców Janowskiego, proszę o nakaz aresztowania, odbiór.
-Przecież wiesz, że nie mamy dowodów, odbiór…
-A próba zamachu na Majora, odbiór…
-Przecież mówiłeś, … dobra, bierzcie ich, bez odbioru…
Rozmawiał z komisarzem, aby usprawiedliwić własne sumienie. W gruncie rzeczy pamiętał Majora i jego zeznania. Recydywista nie będzie w stanie rozpoznać tych ludzi, bo niewiele pamięta i mrok nie pozwalał mu przyjrzeć się napastnikom. Ale oni uciekną. Cała nadzieja w tym, że Interpol ma coś na nich, przecież to terroryści.
Wyciągnął Boruckiemu pistolet z kabury i zaczął go wycierać chusteczką. Rozłożył go na części, sprawdził magazynek, załadował i zabezpieczył. Sierżant wydawał się zadowolony z takiego obrotu rzeczy.
Za Poznaniem zatrzymali się przed stacją benzynową. W kilkunastometrowej kolejce stał również śledzony citroen. Podejrzani mężczyźni siedzieli wewnątrz.
-No to do dzieła!- Krzyknął, aby dodać odwagi Boruckiemu i sobie.
Upał spowodował, że kierowcy pootwierali drzwi swoich samochodów, aby zapewnić lepszy przepływ powietrza. Drzwi citroena też były otwarte. Policjanci szli równolegle do siebie po obu stronach pojazdów. Gdy byli przy samochodzie stojącym za citroenem, siedzący do tej pory w nim mężczyźni wyskoczyli na jezdnię i turlając się otworzyli ogień.
-Jezus Maria!- Rozległ się głos Boruckiego.
Inspektor schowany za drzwiczki obcego pojazdu czekał na dogodny moment, by zaatakować. Na myśl, że mógłby wylecieć w powietrze razem z całą stacją benzynową przeszły go ciarki. Śniady mężczyzna podniósł się i zaczął biec w stronę ukrycia Dornika. Ten z kolei wystawił głowę i namierzył przeciwnika, ale usłyszał dwa strzały zza pleców i mężczyzna padł na ziemię. Obok inspektora przejechał rozpędzony fiat i pomknął za ciężarówką.
-Inspektorze?!- Wołał Borucki.
Dornik wstał na nogi i zobaczył uśmiechniętego sierżanta.
-Nic się panu nie stało?
-Nie, a dlaczego?
-Zawołał pan Jezus Maria, więc myślałem, że pana trafili?
-Chyba pierwszy raz w życiu zabiłem człowieka, więc tak mi się jakoś wyrwało.
Słychać już było wycie syren policyjnych i w chwilę potem pojawili się funkcjonariusze. Dornik wylegitymował się i zdał relację szefowi akcji. Przybyła również karetka pogotowia i zabrano zwłoki obu Arabów.
Pod stację benzynową podjechał czarny mercedes i wysiadło z niego dwóch mężczyzn. Podeszli do inspektora.
-Inspektor Dornik?- Zapytał jeden z nich.
-Tak.
-Urząd Ochrony Państwa- pokazał legitymację.- Mam panu przekazać wiadomość, że może pan wracać do Wrocławia, ciężarówką już się zajęliśmy.
-Dziękuję- Artur zupełnie opadł z sił. Z ledwością usiadł na tylnym siedzeniu i czekał, aż sierżant zawiezie go do domu. Nie był w stanie nic robić ani o niczym myśleć, miał dosyć.