Służbowy polonez zatrzymał się przed bramą wjazdową jednostki lotnictwa szturmowego sił powietrznych kraju. Wartownik oglądał chwilę przepustkę pokazaną mu przez inspektora i rozpoznając pieczątkę ministerstwa podniósł szlaban.
Dornik wysiadł przed budynkiem sztabu, wszedł do środka, gdzie czekał już na jego pojawienie się oficer dyżurny jednostki.
-Proszę mnie zaprowadzić do dowódców- odezwał się Artur.
-Niestety będzie musiał pan poczekać. Pułkownik jest w domu i przyjedzie jak zwykle dopiero po seansie firmowym. Wtedy ma natchnienie do pisania raportów- uśmiechnął się kapitan.
-Nie mogę tak długo czekać, proszę go wezwać natychmiast- ton głosu Dornika wskazywał na powagę sytuacji.
-Kim pan właściwie jest, czy mógłbym zobaczyć pańską przepustkę?
Podał mu ją inspektor, ale oficer widocznie nigdy nie widział podobnej.
-Pierwszy raz widzę takie karty identyfikacyjne- zastanawiał się, co począć.
-I być może będzie pan jedynym i ostatnim, Proszę zadzwonić do pułkownika- weszli do pokoju oficera, który podniósł słuchawkę telefonu iw wykręcił numer mieszkania pułkownika, a potem podał ją Dornikowi.
-Mówi Dornik- trzymał plakietki przed oczami- numer cztery jedynki, zakodowane hasło Saragossa, czekam na pana w sztabie.
Oficer dyżurny zdziwił się, ale nic nie powiedział. Dornik wyszedł i rozkazał Boruckiemu wracać szybko do Wrocławia samemu. Po kilku minutach pojawił się w sztabie postawny starszy mężczyzna o siwych włosach. Kapitan zameldował mu się, a Dornikowi wskazał kierunek drogi do gabinetu szefa.
Weszli tam razem i pułkownik usiadł za biurkiem.
-Proszę mi pokazać karty identyfikacyjne- podał mu je Dornik.- A więc słowo stało się ciałem. Czy wie pan, że przy pomocy tego można by rozpocząć trzecią wojnę światową?
-Tak, panie pułkowniku.
-Czego pan żąda?
-Śmigłowca, muszę natychmiast znaleźć się w Poznaniu.
-Rozumiem.-Podniósł słuchawkę telefonu bez tarczy.- Kapitanie, proszę zarządzić alarm dla załogi śmigłowca.
Ucisnęli sobie dłonie i Dornik wyszedł z gabinetu. Wojskowy dżip podwiózł ich na pas startowy, gdzie czekał już helikopter z włączonym silnikiem. Inspektor wskoczył do niego i śmigłowiec oderwał się od ziemi.
Podczas lotu inspektor po krótkiej analizie sytuacji skorzystał z mocnego nadajnika radiowego. Połączył się z helikoptera z dowódcą w jednostce wojskowej i rozkazał sprowadzenie natychmiastowej grupy antyterrorystycznej. Miała mu pomóc w opanowaniu sierocińca, który w myślach oznaczył, jako główną bazę wypadową Czarnych Dni. Do Poznania wezwał także Sadowskiego.
Nieco ponad godzinę zajął im lot. Po wylądowaniu na cywilnym lotnisku czekał na nich samochód z Sadowskim i ciężarowy star policyjny.
-Mam nadzieję, że dobrze pan wie, co robi?- Przywitał go bez entuzjazmu Imperator.- Poza tym pytał o pana pułkownik Potocki.
-Dał mi wolną rękę i nie zamierzam go wciągnąć w nasze sprawy, panie komisarzu- rzucił oschle wsiadając do samochodu.
Kierowca ruszył z miejsca i powoli opuścili lotnisko. Inspektor przechylił się i szepnął mu do ucha kierunek jazdy, a potem odwrócił się z zapytaniem do Sadowskiego.
-Co to za star za nami jedzie?- Patrzył przed siebie.
-Wziąłem ze sobą kilku strzelców wyborowych, sam nie wiem, po co- stwierdził.
-Proszę im kazać czekać tutaj, tą sprawą zajmą się inni, nie możemy rzucać się nikomu w oczy. Wezwałem grupę antyterrorystyczną z Warszawy.
Komisarz powiedział coś do mikrofonu nadajnika i odwrócił się do Dornika.
-Jak to?- Był zaskoczony.
-Pozwoli pan, że skorzystam z nadajnika.
Inspektor wziął do ręki mikrofon i wypowiedział hasło, które jeszcze w śmigłowcu przekazał mu dowódca jednostki lotnictwa szturmowego. Mimo hałasu silnika uzbrojonej maszyny inspektor dowiedział się od niego, iż część brygady antyterrorystycznej była tego dnia w Poznaniu dla zabezpieczenia koncertu jakiejś amerykańskiej gwiazdy estrady, a więc dobrze się złożyło.
Dowódcę tej grupy poinformował teraz o dotarciu do Poznania i zbliżaniu się do miejsca spotkania przed małym miasteczkiem na drodze do Swarzędz.
-Czy może mnie pan wtajemniczyć w swoje ustalenia?- Komisarz domagał się wyjaśnień.- Co ze sprawą Wasiaka i tego drugiego?
-Po pierwsze nie ma dwóch spraw, to znaczy Janowskiego i Wasiak czy jak kto woli Wrońskiego. On właśnie odkrył, że Rosjanie w Ściernicach mają rakiety, które chcą przehandlować prawdopodobnie Arabom…
-Czyli to jest ten arabski ślad ze sprawy Janowskiego?- Przerwał mu wypowiedź wsłuchany komisarz.
-Tak. Ślad ten prowadzi do zamordowanego Janowskiego. Mordu na nim dokonała terrorystyczna organizacja pod nazwą Czarne Dni. Oni właśnie chcą tych rakiet, aby wynieść swego wodza na ołtarze…
-Dlaczego mieliby zabijać Janowskiego i pana?
-Proszę sobie wyobrazić, że właśnie my z Janowskim byliśmy świadkami porwania dziecka przez ich ludzi. To oni porywają dzieci i uruchomili niedzielnych przestępców, aby tylko odwrócić uwagę opinii publicznej od radzieckiej ewakuacji wojskowej.
-Więc to tych ludzi chce pan wyłowić w dzisiejszej akcji u nas i Katowicach?
-Ta akcja jest już zbyteczna, bo udało mi się dojść do źródła przez przypadek. Niejaki Tuczapski opłacał wszystkich przestępców od ponad tygodnia. Nie wiedział jednak, że to robi, ponieważ był szantażowany i musiał płacić.
-W jaki sposób oni dotarli do Janowskiego?
-Wie pan- zastanowił się czy powiedzieć komisarzowi prawdę- byliśmy wtedy samochodem Janowskiego. To proste, zadzwonili do komendy i poprosili oficera, aby podał im lokalizację samochodu Janowskiego tłumacząc, że gdzieś tam zastawia wyjazd z parkingu. Oficer podał im adres, a oni pewnie nie mieli pojęcia, że mordują rodzinę policjanta.
Zapadło milczenie. Komisarz zastanawiał się nad tymi nowymi faktami i układał je w logiczne związki.
-A więc Rosjanie handlują rakietami na naszym terenie?- Właściwie bardziej stwierdził niż pytał.
-Kilku renegatów z Azarowem na czele. Chcą się dorobić w ten sposób, życie po powrocie czeka ich ciężkie. A może chodzi o jakieś inne powiązania, nie wiem.